Miłość

Data:
Ocena recenzenta: 9/10

W końcu się udało, to co nie udało się na Nowych Horyzontach. Miłość. Szczerze - dla mnie to najlepszy film Hanekego.

To taki film, który trzeba zobaczyć, mimo że nie ogląda się przyjemnie. Historia związku dwojga starszych ludzi, jak zwykle u austriackiego reżysera, nie stroni od okrucieństwa. Jest to jednak brutalność powszednia, bo związana z opieką nad chorym, starym człowiekiem. Takich „okropnych” scen jak zakładanie „pampersa” czy karmienie kaszką sparaliżowanej staruszki nie ma nawet u Tarantino. No i jest to film o miłości. Nie o pożądaniu, nie o erotyzmie, ale o miłości, która jest pełna poświecenia i akceptacji. Haneke, na pewno nie do końca świadomie, zadaje także pytanie o granice ludzkiej wolności. W świecie bez Boga, a taki właśnie jest świat Hanekego, wszystkie ludzkie starania grzęzną w absurdzie daremności. Walka przestaje mieć sens, a ucieczka wydaje się być logiczną konsekwencją myślenia człowieka zawieszonego w pustce.

„Miłość” to film, który uczy pokory, pokazuje bezradność człowieka wobec czasu i śmierci, pokazuje to wszystko, co wytrwale acz bezskutecznie spychamy na dalszy plan, by nadać sens teraxniejszości. Na tym polega brutalność Hanekego.

Film budują wspaniałe role Jeana Louisa Trinntignana i Emmanuele Rivy – bohaterki „Hiroszima, moja miłość” Alaina Resnaisa, klasycznego filmu sprzed ponad pół wieku. „Miłość” jest dla tej pary aktorskiej wielką klamrą

„Miłość” została nagrodzona m.in. Oscarem i główną nagrodą na festiwalu w Cannes. To obraz niezwykle ważny, oryginalny i odważny w pokazywaniu starości.

Zwiastun:

Proponuję obejrzeć pierwowzór czyli islandzki film pt. "Wulkan".

Dodaj komentarz